Pierwsze święta na Antypodach były, nie ukrywam, nieco dziwne. No bo jak to tak, wigilijna kolacja w ogrodzie, o godzinie 19 ciągle widno a nad głową latają papugi? Nawet Australijczykom coś tu nie pasuje i organizują sobie substytut w lipcu - Christmas in July... No ale tak właśnie tutaj wyglądają te święta, więc trzeba było się jakoś dostosować a przy tym próbować ratować tradycję.
Na pierwszy ogień oczywiście poszły pierogi. Najchętnie to zjadłbym z kapustą i grzybami, ale grzybów sie tu nie jada (pieczarki to jeszcze nie grzyby!), a kapustę musiałbym ukisić sam, a oczywiście zapomniałem. Padło więc na ruskie, chociaż i tu nie łatwo, bo skąd wziąć twaróg? W końcu udało się znaleźć coś pomiędzy twarogiem i serkiem wiejskim no i ruskie jak sie patrzy. Oprócz ruskich był jeszcze pasztet z soczewicy, sałatka oraz importowane pyszności - pierniki i ogórki kiszone (!). Czyli jednak z pomocą da się przeżyć Wigilię na obczyźnie.







 |
|
Zwiedziliśmy również dogłębnie Amidale i okolice. Jakis czas temu Artiom, mój kolega z Mołdawii, donosił że widział niedaleko miasta dziobaka. Tak od słowa do słowa pogadaliśmy sobie i tym, kto co widział i czego nie widział a ja wspomniałem, że w sumie to nie widziałem na wolności koali. Jak się szybko okazało koale siędzą niemal zawsze na drzewie za oknem jednego z moich promotorów, przy wydziale zoologii. W samym środku kampusu. Trzeba było się zatem wybrać i je wypatrzeć, a wbrew słyszanym historiom wcale nie było to takie trudne.
 |
Dosyć leniwy koala z daleka... |
 |
... i z bliska |

Oprócz tego zetknęliśmy się z ciekawą australiską tradycją. Otóż w okolicach Świąt w wielu miastach organizowane są konkursy na najlepiej oświetlony dom. Większość z tych zgłoszonych do konkursu zbiera przy okazji pieniądze na szczytny cel - walkę z rakiem, pomoc ofiarom przemocy domowej itp. Można znaleźć w internecie mapy z oświetlonymi domami, np. tu:
MAP: Armidale's best Christmas lights, a przed samymi Świętami całe rodziny jeżdżą po mieście oglądając kolejno różne domy. Nie trzeba nawet mieć mapy, wystaczy podążać za jednym z samochodów. Niestety nie udało mi się uchwycić moich ulubionych motywów - sani Mikołaja ciągniętych przez kangury albo Mikołaja z deską surfingową, ale muszę przyznać, że niektóre dekoracje robią wrażenie, chociaz jednocześnie jest w tym coś upiornego. Szczęśliwy tatuś siedział na rozkładanym krzesełku w stroju Mikołaja sącząc piwko, a tymczasem jego dumne córki zachęcały ludzi do wrzucania datków do puszki. Inny wymiar.


Ale ile można tak siedzieć w tym mieście, trzeba się troszkę ruszyć. Więc ruszyliśmy spędzić Święta na jednej z moich powierzchni. Do tego potrzebny był jakiś pretekst, więc przy okazji wymieniłem baterie w fotopułapkach i dodatkowo zamontowałem 20 nowych, tym razem nastawionych nie na psy, ale na moje gatunki - pałanki, jamraje i inne niewielkie ssaki.