Ja do Canberry wybrałem sie na 2-dniowy kurs organizowany przez Invasive Animals CRC, co było miłą odmianą, chociaz niestety całe dnie miałem mocno zajęte i nia miasto udawało mi sie wychodzić raczej wieczorami.
Canberra, jak inne australijskie miasta, w rzeczywistości składa się z kilku mniejszych dzielnic, nayzwanych tutaj suburbs. Jest to o tyle mylące, że ludzie zazwyczaj mówiąc o dużym mieście używają nazwy konretnego suburb i jeśli wcześniej sie nie słyszało tej konkretnej nazwy, to trudno domyśleć się, że chodzi o dzielnicę Sydney albo Brisbane. I tak na przykład University of Canberra mieści się w Belconnen, a ścisłe centrum miasta nazywa się Civic.
O tym, jak dziwny jest ten układ ze stolicą zbudowaną od podstaw na miejscu, gdzie 100 lat temu pasły się owce, świadczy na przykład to, że Canberra jest dopiero 8. co do wielkości miastem Australii - liczy gdzieś między 300 a 400 tys mieszkańców. Niektóre rzeczy są naprawdę imponujące - nieczęsto widuje sie rondo o średnicy blisko pół kilkometra, jak to wokół siedziby parlamentu. Dodatkowo centrum rozciąga sie wokół olbrzymiego sztucznego jeziora, nazwanego na cześć architekta stolicy, mniejsze jeziora znajdują się również w innych częściach metropolii co zapewne ma skompensować nieco jeden fakt - miasto nie leży nad oceanem. Niestety, jest troche jak centrum Warszawy - zbudowane od podstaw ma w sobie coś sztucznego i pustoszeje wieczorami, a życie towarzyskie skupia sie w innych, niekoniecznie oczywistych miejscach. W Canberze takim centrum jest właśnie Civic, ze stojącymi naprzeciw siebie Sydney Building i Melbourne Building, przypominający że miasto powstało, bo Wiktoria i Nowa Południowa Walia nie mogły sie inaczej dogadać/ Wieczorami w ścisłym centrum praktyczine nie ma ludzi. Zamiast tego życie skupia sie w miejscach, gdzie ludzi łączy coś innego, niż praca.
Skatepark w Belconnen |
Tak, to jest właśnie ta siedziba z panoramicznym widokiem na jezioro |
Zdalnie sterowany Nyan Cat |
Tutaj właśnie w druku części rekwizytów do przedstawienia, które wystawia znajomy jednego z członków Hackspace'a |
Akurat w Canberze odbywa sie wielki festiwal kwiatów - Floriade. W całym mieście można znaleźć rabatki z kwiatami, ale chyba najlepsze są nocne atrakcje gdzie obrazy, dźwięki i zapachy (tak kwiatów jak i jedzenia...) atakują wszystkie zmysły.
Do Canberry wracam za niecały miesiąc, bo czeka mnie kolejny, tym razem dłuższy kurs. Może wtedy będę miał czas zwiedzić muzea i galerie, a wiele osób twierdzi, ze warto. Tymczasem wróciłem do Armidale i wracam do pracy, bo niedługo ruszam z moim własnymi badaniami. Tym bardziej, że w powietrzu czuć wiosnę, a Armidale przywitało mnie solidnym deszczem.