Po krótkiej przerwie powracam z moim blogiem, może teraz nieco bardziej regularnie? Zobaczymy.
Dzisiaj trochę więcej o moim doktoracie.
Jestem w Australii już 5 miesięcy i wielkimi krokami zbliża się moje confirmation of candidature. Do tego czasu muszę przygotować wstępny plan moich kolejnych lat na uczelni - plan badań, ogólny kosztorys etc. Niestety, im więcej ad tym myślę i czytam, tym mniej mam pojęcia jak to ugryźć. Ale zostało mi jeszcze kilka tygodni, więc bez paniki.
Tymczasem celem oczyszczenia umysłu jeżdzę ile się da w teren pomagać innym ludziom w ich badaniach. Ostatnio razem z Fran rozstawialiśmy siatkę fotopułapek na dwóch różnych powierzchniach. W obu przypadkach jest tam prowadzony stały monitoring na drogach, który doskonale sprawdza się w przypadku psów i nieźle również w przypadku kotów, lisów i niełazów. A poza tym są łatwe w obsłudze, co ma znaczenie kiedy trzeba wymienić baterie i karty pamięci w 80 fotopułapkach na każdej powierzchni.
 |
Las eukaliptusowy - w takim krajobrazie będę prowadził większość moich badań. |
 |
Na powerzchniach gdzie dostęp mają ludzie, kamery są zabezpieczone w specjanych, zamykanych na kłódkę i wmurowanych w ziemię obudowach. Na wybrzeżu w jednym parku skradziono kilka kamer przecinając obudowę... szlifierką kątową. |
 |
Jedyną wadą tych zabezpeczeń jest to, że szczególnie upodobały je sobie pająki |
W przypadku tego konkretnego eksperymentu chcemy sprawdzić, czy przez ich umiejscowienie zebrane wyniki są miarodajne. Fran podejrzewa, że koty (a przynajmniej pewna część populacji - np. młode osobniki) mogą unikać otwartych przestrzeni i dróg. Jest tylko jeden sposób żeby to zweryfikować, więc ruszyliśmy w busz uzbrojeni w stalowe słupki (kiedyś powienien o tym napisać, bo to bardzo australijska rzecz!), specjalne 10 kg narzędzie do ich wbijania, kamery i dużo zapału, który zresztą szybko zaczął się wyczerpywać.
 |
Kamery są ustawiane w pobliżu ścieżek żeby uchwycić jak najwięcej zwierząt. |
 |
Dodatkowo po 4 tygodnia pasywnego monitoringu przed kamerami rozmieszczane są pojemniki z watą nasączoną olejem z tuńczyka żeby zainteresować drapieżniki. W szczególności chodzi o to, żeby przechodzące koty zatrzymały sie w środku kadru, co pozwoli zrobić zdjęcie umożliwiające później identyfikację konkretnych osobników na podstawie umaszczenia. |
 |
Na koniec jeszcze zgrywanie danych ze stacji pogodowej - temperatury, opadów i wilgotności powietrza... |
 |
...oraz prototypowego loggera mierzącego ilość światła docierającego na dno lasu w nocy, który pozwoli nam lepiej rozumieć jak światło wpływa na zachowanie drapieżników i ich ofiar |
 |
A tutaj kończy się szlak! |
Jedna z powierzchni znajduje się w parku narodowym Oxley Wild Rivers. Większość Australii nie wygląda tak, jak na powyższych zdjęciach. Na skutek tysiącletnich działan Aborygenów, a później europejskich kolonizatorów, większość kraju zmieniła się otwarte pastwiska z rozrzuconymi pojedynczymi drzewami lub niewielkimi szpalerami wzdłuż potoków. Wpływ na to miały pożary, które Aborygeni wykorzystywali w polowaniach, wytrzebienie wilka workowatego (tygrysa tasmańskiego), budowa niewielkich stawów do pojenia bydła i owiec, co w efekcie spowodowało wzrost liczby roślinożerców i utrudniło odnawianie się drzew. Największy jednak wpływ miało wycinanie drzew przez białych Australijczyków - na drewno i dla uzyskania pastwisk.
Obecnie obowiązują przepisy zabraniające wycinania rodzimej roślinności, nawet na prywatnej ziemi. Budzą one niezadowolenie na prawej stronie sceny politycznej, a australijska Shooters and Fishers Party (to taki miejscowy odpowiednik amerykańskich oszołomów z National Rifle Association) właśnie próbuje uchwalić dziesięciokrotne obniżenie maksymalnych kar - obecnie to ponad 1 mln dolarów. Pomimo obowiązujących regulacji nie brakuje farmerów którzy nie chcą się do nich stosować. Jakieś 2 miesiące temu głośna była sprawa farmera, który nielegalnie wykarczował kilka tysięcy drzew na swojej ziemi. W trakcie interwencji 2 urzędników kazał im się wynosić z jego posiadłości, a kiedy szli do samochodu zaczął do nich strzelać. Jeden z nich, trafiony w plecy, zginął na miejscu, drugiemu udało się uciec. To wyjątkowo smutne, że ludzie, których życie zależy od sił przyrody i którzy mogą stracić cały dobytek w wyniku suszy są na tyle bezmyślni i nie dociera do nich, że to właśnie takie działania powodują niekorzystne zmiany klimatu w różnych skalach.
W każdym razie parki narodowe i rezerwaty oparły się wylesianiu, a nawet są sukcesywnie powiększane o nowe tereny, odkupione od właścicieli. Na jednej z takich powierzchni pracujemy, a ślady dawnej działalności człowieka są wszechobecne - od licznych starych ogrodzeń do dawnego domu, który teraz jest naszą bazą noclegową.
 |
Pamiątki po poprzednich właścicielach tego kawałka ziemi |
 |
Nasza chatka - obecnie niestety w remoncie, ale na tarasie stoi już nowy barbecue! |
 |
A przed chatką urocza walabia Benneta (Macropus rufogriseus) |
 |
I najlepsza nagroda za dzień ciężkiej pracy - bezchmurne, rozgwieżdżone niebo nad australijskim buszem. |
No comments:
Post a Comment